Honor i służba – fundamenty RP
Honor i służba są to pojęcia od wieków związane z polską kulturą, historią, konstytuujące naszą państwowość. Stanowią część moralno-duchowej triady Polski – "Bóg, honor, Ojczyzna". Interpretacja tej dewizy to: "Ojczyźnie wszystko, prócz miłości Boga najwyższego i Honoru";.
Pojęcie honoru jest bardzo silnie osadzone w kulturze każdego narodu. Zwykło się mówić, że honor jest postawą, która charakteryzuje się połączeniem silnego poczucia własnej wartości z wiarą w wyznawane zasady moralne, religijne, etyczne. Honor jest często łączony z chwałą, odwagą, męstwem, bohaterstwem, czcią, dobrą sławą. W Polsce pojęcie honoru miało bardzo duże znaczenie. W naszej historii, tradycji, kulturze zachowanie honorowe było tożsame z postawą patriotyczną. Od zarania polskich dziejów ludzie "honoru i służby" nierozerwalnie wpisują się w tradycję walk w obronie zagrożonych granic i uciśnionych mieszkańców Ojczyzny.
Honor…
Symbolem prawości i honoru jest Zawisza Czarny. Ten średniowieczny rycerz był symbolem cnót, wzorem do naśladowania. Zawisza stał się – chociaż walczył zbrojnie i nierzadko zadawał śmierć przeciwnikom – rycerzem bez skazy. Dlaczego? Oprócz sztuki walki posiadł również najlepsze cechy rycerstwa – rodem z "Pieśni o Rolandzie" – czyli męstwo, ofiarność, uczciwość, wierność, oddanie, odwagę, hart ducha, ale także roztropność, spokój, umiarkowanie, sprawiedliwość, miłosierdzie i pomoc bliźnim, dotrzymywanie danego słowa. Jego celem była obrona króla, ziem ojczystych, poddanych. Wzór rycerza bez skazy również w bezkompromisowej walce musiał postępować szlachetnie, nawet kosztem swojego majątku, zdrowia i życia. Tak właśnie sportretował Zawiszę autor "Dziejów Polski" Jan Długosz:
"…we wszystkich wyprawach okazywał się rycerzem dzielnym i znakomitym, słynął odwagą i wielkimi czynami, w których mu nikt nie dorównał. Był w mowie słodki i ujmujący, tak że nie tylko ludzi zacnych i szlachetnych, ale barbarzyńców nawet swoją uprzejmością zniewalał. Miał przede wszystkim ten rzadki w sobie przymiot, że jak w bitwie najśmielszy zapał, tak w radzie najumiarkowańszą okazywał rozwagę. Godzien za swe bohaterskie dzieła nie moich słabych i bezbarwnych, ale Homera samego pochwały".
W podobny sposób opisał ostatnie chwile Zawiszy kanonik krakowski i sekretarz króla Władysława Jagiełły Adam Świnka:
"…ty, wierny swojej sławie,
za hańbę i występek miałeś własne zdrowie
ratować, część swych braci, odbiegłszy w przygodzie,
kiedy śmierć na nich zgubne wymierzała ciosy.
I nic nie zostawało, jeno zgon chwalebny!"
Czyny Zawiszy na tyle były szlachetne, że przekazy o nich przetrwały wieki. Jego osoba stała wyznacznikiem człowieka prawego i honorowego.
Naruszenie tych szczytnych zasad było odbierane jako "dyshonor" lub "hańba". Z jednej strony do zachowań hańbiących zaliczano intrygi, kłamstwa, donoszenie, znęcanie się nad słabszymi, gwałty, grabieże, oszustwa, ale z drugiej również zdradę i sprzeniewierzenie się Ojczyźnie. Sprawców takich czynów czekała nie tylko surowa kara, banicja, ale także infamia Z taką osobą nie utrzymywano żadnych kontaktów towarzyskich, zrywano znajomości, przyjaźnie, więzi rodzinne. Honor był na tyle ważną wartością, że w jego obronie toczono pojedynki, przelewano krew, oddawano życie. Dlatego "czarna legenda" Targowicy jest jedynie konsekwencją polskiego pojmowania honoru.
Ten spójny system wartości przetrwał najgorsze okresy rozbiorów, stał się immanentną cechą polskiego charakteru. Nie bez powodu Powstańcy Styczniowi śpiewali:
"I razem w ordynku pójdziem do ataku
Za Polskę i honor się bić".
Do tego myślenia o honorze nawiązywał
Józef Piłsudski, który pisał:
"Honor jest surogatem cnoty i dlatego jest bardzo potrzebny w życiu. Cnota tak wysokie stawia od człowieka wymagania, że rzadko człowiek może odpowiedzieć wymogom cnoty. Honor zaś, idąc niżej od cnoty, wymaga znacznie mniejszych wysiłków ludzkich dla tego, by się utrzymać na przeciętnej ludzkości. Ja osobiście, o ile sobie przypominam, nigdy w życiu nie potrafiłem naruszyć granic honoru i dlatego jestem niezwykle wrażliwy, gdy wymogi honoru są naruszane z widoczną dla niehonorowego człowieka łatwością" (J. Piłsudski, "Myśli, mowy i rozkazy", Warszawa, 1989 r., s. 56).
Przy innej okazji Piłsudski dodawał:
"Prawo i honor, honor i prawo – cement to może wystarczający" ("Myśli, mowy i rozkazy", s. 56).
Bez wątpienia to starodawne pojęcie honoru – zapożyczone z tradycji I Rzeczpospolitej – stało się jednym z fundamentów odradzającej się po latach zaborów Polski. W II Rzeczpospolitej starano się, by honor stał się cechą policjantów, oficerów wojska, urzędników państwa. Władze państwowe, przełożeni, elity starały się kultywować takie postawy.
W 1919 r. opublikowano pierwsze wydanie "Kodeksu honorowego" autorstwa porucznika Władysława Boziewicza. Kodeks określał zachowanie się ludzi honoru w sytuacji obrazy, oszczerstwa, pomówienia. W praktyce chodziło głównie o reguły dotyczące popularnych jeszcze wtedy pojedynków, ale jednocześnie kodeks wyznaczał obowiązujący kanon "człowieka honoru" i wskazywał osoby bez takich przymiotów. Według przepisów artykułu 8 kodeksu Boziewicza wykluczone ze społeczności ludzi honorowych są osoby, które dopuściły się m.in. takich czynów: osoby karane przez sąd państwowy za przestępstwo pochodzące z chciwości zysku lub inne, mogące danego osobnika poniżyć w opinii ogółu; denuncjant i zdrajca; tchórz w pojedynku lub na polu bitwy; homoseksualista; dezerter z armii polskiej; nieżądający satysfakcji za ciężką zniewagę, wyrządzoną przez człowieka honorowego; paszkwilant i członek redakcji pisma paszkwilowego; rozszerzający paszkwile; szantażysta (za: Władysław Edward Boziewicz, "Polski kodeks honorowy", Warszawa-Kraków, nakładem Księgarni J. Czerneckiego, 1919 r.).
O ile "Kodeks honorowy" Boziewicza odnosił się do osobistych i prywatnych zachowań, to w II RP powstało także szereg dokumentów, opracowań dotyczących promowania zachowań honorowych w służbie państwowej. W 1919 r. opublikowana została książka majora Artura Ganczarskiego "Ochrona czci w Wojsku Polskim". Autor podkreślił znaczenie honoru w okresie tworzenia armii z osób pochodzących z różnych zaborów:
"W radosnej dobie zmartwychwstania Ojczyzny i wskrzeszenia świętych dla Polski tradycji naszych wojsk, pełnych wawrzynów i chwały, wysuwa się na pierwszy plan korpus oficerski, jako czynnik najzaszczytniejszej i najwierniejszej służby dla Ojczyzny. Szczytne swe zadania spełnić może jednak tylko oficer o nieskazitelnym charakterze, umiejący szanować cześć własną i cudzą, tudzież godność swego stanu (...). W młodym naszym wojsku korpus oficerski tworzą przeważnie oficerowie różnego pochodzenia i wyszkolenia, przesiąknięci nieraz duchem obcych armii. Wskrzeszając tradycję własną, wydaje się zadaniem pierwszym tchnąć w korpus oficerski jednolitego ducha, skierować czucie honorowe wszystkich jego członków w jedno łożysko" (cyt. za: P. Szubarczyk, "Honor polskiego oficera", "Nasz Dziennik", 10 XI 2011 r.).
Pod tym względem równie interesujące są "Przykazania policjanta", wydane przez komendanta głównego Policji Państwowej generała brygady nadinspektora Józefa Kordian-Zamorskiego, które zaczynały się takim oto punktem:
"Honor i Ojczyzna – oto hasła, którymi w życiu Twoim masz się kierować" ("Na posterunku", nr 5/1938 r.).
…i służba
Charakter pojęcia
"służba" ma wielowiekową tradycję, zwłaszcza w Polsce. Według słowników służba wskazuje na jakiś styl aktywności lub życia, działanie, zachowanie, zależność lub stosunek do innych (np. służenie komuś, służenie radą). Służba może również oznaczać instytucję powołaną do wykonywania pewnych działań na rzecz innych w celu realizacji dobra wspólnego lub zadań dla społeczeństwa (np. służba wojskowa, duszpasterska, cywilna itd.).
Honor jest pojęciem bardzo jednoznacznym, ponieważ być nazwanym "człowiekiem honoru" jest ogromnym zaszczytem, na który trzeba zapracować swoją postawą, pracą i osiągnięciami, cechami charakteru. Natomiast służba sama w sobie jest określeniem neutralnym. Co więcej, służba – w odróżnieniu od honoru – może mieć także znaczenie negatywne. Dzieje się to, jeśli taka postawa jest wymuszona, wyłącznie interesowna, przyjęta wyłącznie dla korzyści majątkowych lub realizowana na rzecz przestępców, wrogów kraju, okupantów itd. W Polsce naganne było wysługiwać się zaborcom, obcym, zdrajcom za pieniądze.
Polska tradycja wykształciła dwa filary, na podstawie których zbudowano pozytywne pojęcie służby.
Było to, po pierwsze, chrześcijaństwo, nauka wypływająca z Ewangelii. Według Pisma Świętego przykładem prawdziwej służby jest scena umycia nóg uczniom przez Jezusa. Komentarz ewangelisty tłumaczy, czym gest ten był powodowany: "Jezus, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował (J 13,1)". Dlatego pozytywny sens służby musi być zbudowany na fundamencie czynienia dobra i miłości do innych, do bliźniego, do Boga, do wspólnoty, do narodu, do państwa. Dlatego ta prawdziwa Służba jest przejawem miłości, "która nie szuka własnej korzyści". Służba musi więc posiadać charakter i przymioty cnót, czyli takiej postawy człowieka, która jest stale i bezwzględnie gotowa na czynienie dobra etycznego.
Drugim filarem polskiego pojęcia "służba" jest tradycja, historia, etos rycerski, honor. Czyli służba ma związek z zachowaniem honorowym. Powinna być tym, o czym mówił Piłsudski: "honor służby jest jak sztandar żołnierza, z którym żołnierz rozstaje się wraz z życiem" (J. Piłsudski,
"Myśli, mowy i rozkazy" , Warszawa, 1989 r., s. 55).
Takie rozumienie służby, podobnie jak honoru, ma wielowiekowe korzenie. Jan Kochanowski pisał w Pieśni XII z "Ksiąg Wtórych", nazywanej
"Pieśnią o cnocie":
"A jeśli komu droga otwarta do nieba
Tym, co służą ojczyźnie. Wątpić nie potrzeba,
Że co im zazdrość ujmie, Bóg nagradzać będzie,
A cnota kiedykolwiek miejsce swe osiądzie".
Z kolei wielki kaznodzieja Zygmunta III Wazy ks. Piotr Skarga w "Modlitwie za Ojczyznę" prosił Boga o "uczciwe służenie":
"Wszechmogący, Wieczny Boże,
spuść nam szeroką i głęboką miłość ku braciom
i najmilszej matce, Ojczyźnie naszej,
byśmy jej i ludowi Twemu,
swoich pożytków zapomniawszy,
mogli służyć uczciwie".
Służba była rozumiana bardzo szeroko. Do służby krajowi zaliczano postawę żołnierską i walkę w obronie ziemi ojczystej, ale również codzienną pracę i troskę o los kraju, jego rozwój, reformy, siłę, praworządność, zasobność – w zgodzie z chrześcijańskim systemem wartości. Ta prawdziwa służba charakteryzowała się roztropnością, rozwagą, umiarem, ofiarnością i właśnie wspominanym honorem.
Takie pojęcie służby stało się fundamentem odrodzonej Polski, II RP, co znalazło odzwierciedlenie w przedwojennych rotach żołnierza i policjanta.
Rota przysięgi żołnierzy z 18 lipca 1924 r. była następująca: "Przysięgam Panu Bogu Wszechmogącemu, w Trójcy Świętej Jedynemu być wiernym Ojczyźnie mej, Rzeczpospolitej Polskiej, chorągwi wojskowych nigdy nie odstąpić, stać na straży konstytucji i honoru żołnierza polskiego, prawu i Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej być uległym, rozkazy dowódców i przełożonych wiernie wykonywać, tajemnic wojskowych strzec, za sprawę Ojczyzny mej walczyć do ostatniego tchu w piersiach i w ogóle tak postępować, aby mógł żyć i umierać jak prawy żołnierz polski. Tak mi dopomóż Bóg i święta Syna jego męka. Amen" (Ustawa z 18 lipca 1924 o podstawowych obowiązkach i prawach szeregowych Wojska Polskiego, ogłoszono w jednolitym tekście jako załącznik do obwieszczenia ministra spraw wojskowych z 15 lipca 1927, Dz.U. R.P. Nr 68 poz. 603).
Natomiast funkcjonariusze przedwojennej Policji Państwowej przysięgali m.in.:
"Władzy zwierzchniej Państwa Polskiego wierności dochować…".
Dzięki wyborowi takiego systemu wartości dwudziestolecie międzywojenne wydało jedno z najwspanialszych pokoleń młodych Polaków. Było to pokolenie, które w czasie II wojny światowej musiało zmagać się z najeźdźcami i które po 1945 r. nie zaznało spokoju w wolnej Polsce, ciemiężone przez stalinowskich oprawców. Była to ostatnia generacja świadomie ukształtowana w systemie wartości I Rzeczpospolitej, w duchu służby dla Ojczyzny. W tym dziele ogromna zasługa przypada wychowaniu przez przedwojenną szkołę i rodzinę. Spójne wychowanie sprawiło, że to najmłodsze pokolenie II RP miało w swojej zbiorowej pamięci zapisany szacunek dla krwi przodków, ich honoru, wierności odwagi i wierności.
Dlatego to właśnie ta młodzież stała się depozytariuszem podstawowych wartości konstytuujących naszą kulturę, państwowość, tradycję. Ostatnie pokolenie niepodległej Polski dało tragiczne temu świadectwo w okresie II wojny światowej, kiedy żołnierze Armii Krajowej, wychowankowie II Rzeczpospolitej, przysięgali:
"W obliczu Boga Wszechmogącego i Najświętszej Marii Panny Królowej Korony Polskiej, kładę swe ręce na ten święty Krzyż, znak męki i Zbawienia. Przysięgam być wiernym Ojczyźnie mej, Rzeczpospolitej Polskiej, stać nieugięcie na straży Jej honoru i o wyzwolenie Jej z niewoli walczyć ze wszystkich sił, aż do ofiary mego życia. Prezydentowi Rzeczypospolitej i rozkazom Naczelnego Wodza oraz wyznaczonemu przezeń dowódcy Armii Krajowej będę bezwzględnie posłuszny, a tajemnicy dochowam niezłomnie cokolwiek by mnie spotkać miało".
Walka tego pokolenia nie zakończyła się w 1945 r., z chwilą kapitulacji III Rzeszy. Wielu z nich nie złożyło broni, nadal walczyło zbrojnie o wolną Ojczyznę. Nadal pełnili swoją żołnierską służbę z honorem. Komunistyczny aparat represji nie tylko pozbawił wielu z nich życia, zdrowia, wolności, skazując na wieloletnie represje, ale również wymazał ich z pamięci narodu. Na wiele lat z zniknęły ze świadomości Polaków takie osoby, jak: generał Emil Fieldorf "Nil", rotmistrz Witold Pilecki, płk Hieronim Dekutowski "Zapora", mjr Józef Kuraś "Ogień", mjr Zygmunt Szyndzielarz "Łupaszka", kpt. Henryk Flame "Bartek", kpt. Stanisław Sojczyński "Warszyc", por. Stanisław Marchewka "Ryba", sierż. Józef Franczak "Laluś", Danuta Siedzikówna "Inka" i wielu innych niezłomnych "żołnierzy wyklętych". Władze PRL starały się uczynić z nich złoczyńców, grabieżców, zdrajców, pozbawić czci i honoru.
Komuniści dokonali także totalnego spustoszenia w systemie dotychczasowych znaczeń i wartości. Do dotychczasowych, starych określeń przyporządkowywali słowa, pojęcia i czynności diametralnie różniące się od tych tradycyjnych. I tak np. znaczenie służby zostało sprowadzone do poddaństwa wobec komunistów, zaś bezpieczeństwem nazywano represje i całkowitą bezkarność reżimu. Sojuszem nazywano niewolę w zniewolonym układzie państw sowieckich. Podobnie trzeba scharakteryzować nazwy instytucji, np. Służba Bezpieczeństwa była w założeniu instytucją poddaną władzom i zajmowała się szerzeniem niebezpieczeństwa wśród społeczeństwa. Także tak znamienita wartość jak honor została w nowym ustroju zdyskredytowana podawanymi przykładami ludzi honoru – tymi "sojuszniczymi" (np. Pawlik Morozow), ale i krajowymi (np. gen. Karol Świerczewski "Walter"). Natomiast tradycyjny honor był w PRL prześmiewczo nazywany "honorem panów", "pańskim honorem" i miał oznaczać przeżytek, zachowanie głupie, które odznaczało się fobiami, grymasami, kłótliwością, awanturami. Wieloletnia indoktrynacja miała nie tylko zniszczyć więzi społeczne, kulturę, pamięć historyczną. Jej zadaniem była także budowa nowego systemu wartości, a raczej antywartości, oraz uformowanie – w oparciu o te wzorce – nowego człowieka, który stałby się całkowicie dyspozycyjny wobec władzy.
Takim przykładem procesu pomieszania tych podstawowych pojęć jest przysięga wojskowa z 22 listopada 1952 r., w której żołnierze byli zmuszeni przysięgać walczyć przeciwko imperializmowi
"w jednym szeregu z Armią Radziecką (..) o świętą sprawę niepodległości, wolności i szczęścia ludu".
Rota tej przysięgi brzmiała następująco: "Ja, obywatel Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, stając w szeregach Wojska Polskiego, przysięgam Narodowi Polskiemu być uczciwym, zdyscyplinowanym, mężnym i czujnym żołnierzem, wykonywać dokładnie rozkazy przełożonych i przepisy regulaminów, dochować ściśle tajemnicy wojskowej i państwowej, nie splamić nigdy honoru i godności żołnierza polskiego. Przysięgam służyć ze wszystkich sił Ojczyźnie, bronić niezłomnie praw ludu pracującego, zawarowanych w Konstytucji, stać nieugięcie na straży władzy ludowej, dochować wierności Rządowi Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Przysięgam strzec niezłomnie wolności, niepodległości i granic Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej przed zakusami imperializmu, stać nieugięcie na straży pokoju w braterskim przymierzu z Armią Radziecką i innymi sojuszniczymi armiami i w razie potrzeby nie szczędząc krwi ani życia mężnie walczyć w obronie Ojczyzny, o świętą sprawę niepodległości, wolności i szczęścia ludu. Gdybym nie bacząc na tę moją uroczystą przysięgę obowiązek wierności wobec Ojczyzny złamał, niechaj mnie dosięgnie surowa ręka sprawiedliwości ludowej" (Ustawa z dnia 22 listopada 1952 r. o przysiędze wojskowej, Dz.U. z dnia 1 XII 1952 r.).
Już samo zestawienie w tej przysiędze dwóch wartości – "święta sprawa" oraz walka z "imperializmem" – było dość absurdalnym pomysłem. Wykorzystanie w tym kontekście przez twórców systemu, walczącego z tradycją, dotychczasową historią i religią, słowa "święta" jest kolejnym dowodem na próbę zamiany tradycyjnych znaczeń.
Ten proces zafałszowywania rzeczywistości doskonale scharakteryzował ksiądz Prymas Stefan Wyszyński podczas drugiej sesji Soboru Watykańskiego II. Prymas Tysiąclecia wygłosił wtedy przemówienie o komunizmie w Europie Wschodniej. Poddał ostrej krytyce świat zachodni za to, że nie znał realiów życia "za żelazną kurtyną" i nie rozumiał komunizmu. Prymas Wyszyński ocenił, że komunizm dokonał ogromnego spustoszenia intelektualnego, zdeformował wszystkie znane dotychczas pojęcia i wartości. Tłumaczył, że komuniści pod pojęcia powszechnie rozumiane podkładali zupełnie inne treści niż te znane i przyjęte w świecie zachodniej cywilizacji.
Niestety, ostatnie półwiecze dokonało ogromnego spustoszenia w języku, pojęciach, słownictwie, systemie wartości. Na pokoleniach wychowanych w czasach PRL dokonano zbiorowej amputacji pamięci i zamiany podstawowych określeń. Stan wiedzy współczesnego społeczeństwa o dokonaniach naszych przodków i ich służbie dla kraju jest niejednokrotnie bardzo zły. Dowodzą tego kolejne badania socjologiczne na temat znajomości wielkich wydarzeń historycznych. Tym samym zmniejsza się poziom przywiązania do ojczystego kraju, gotowość do poświęcenia i ponoszenia ofiar. Tym bardziej, że taki styl preferowany jest i we współczesnej gospodarce, w polityce, w wielkich korporacjach, w partiach politycznych. Od kilku lat wiele środowisk kombatanckich, ale też historyków, hobbystów, miłośników broni, grup rekonstrukcyjnych próbuje odbudowywać prawdziwe znaczenia służby i honoru, chociaż z wielkim trudem. W dzisiejszych czasach honor i służba uległy degradacji. W dobie wszechogarniającego "wyścigu szczurów" osoby kultywujące odwieczne wartości, kierujące się honorem i służbą dla kraju, są uznawane za przysłowiowych "frajerów".
Jednak musimy pamiętać, że jesteśmy częścią większej zbiorowości, która posiada własną historię, tradycję, kulturę. Nasza praca, ofiarność, poświęcenie – to mała cegiełka w nieustannie tworzonej wspólnocie. Tradycyjny honor i tradycyjna służba są nie tylko piękną lekcją historii, ale także moralnym drogowskazem dla kolejnych pokoleń, jak budować i chronić państwowość.
Tekst jest zmodyfikowaną wersją wykładu, który został wygłoszony przez Pana Piotra Bączka (byłego Szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego) 16 stycznia 2013 r. w ramach Uniwersytetu Otwartego funkcjonującego przy Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego.
źródło: "Biuletyn Informacyjny. Miesięcznik ŚZŻ AK", nr 11/2013.